Minusowe punkty i fatalna defensywa. Lechia Gdańsk nie ma łatwego początku nowego sezonu, nawet mimo posiadania najlepszego strzelca w lidze. Ofensywa z Tomasem Bobckiem na czele robi co może, by odnieść pierwsze zwycięstwo w sezonie, ale do tej pory nie udało się tego dokonać. Nawet strzelenie u siebie trzech goli w meczu z Motorem Lublin nie pozwoliło cieszyć się po końcowym gwizdku. Sytuacja staje się krytyczna i trudno tu o optymizm.
Bardzo wesoły futbol w defensywie od startu rozgrywek prezentuje Lechia Gdańsk. Przez tak przeciekającą obronę, drużyna Johna Carvera nadal nie zdołała wygrać żadnego spotkania i okupuje ostatnie miejsce w tabeli z minusowymi punktami. Na nic zdaje się naprawdę fajna postawa w ofensywie, bo postawa w tyłach skutecznie niszczy cały włożony wysiłek w strzelanie goli.
Mecz z Motorem Lublin w minionej kolejce to było już apogeum błędów. Rozłożyło się to także na drugą linię, tak jakby panująca „zaraza” zamiast się cofać, zaczynała wchodzić jeszcze głębiej. Był to zdecydowanie wieczór, w którym Lechia Gdańsk mogła przełamać złą serię z drużyną z Lubelszczyzny, ale strzelenie trzech goli nie wystarczyło. Jak często można było mieć pretensje najbardziej do linii defensywnej, tak w tym meczu swoje dołożyła także druga linia. Rifet Kapić i Ivan Żelizko nie byli sobą i środek pola funkcjonował źle. Dodatkowo rozegranie rzutu wolnego przez kapitana, tuż przed golem z… rzutu wolnego dla Motoru, to kompletna wtopa.
– Wiem, że znowu straciliśmy trzy gole. Zazwyczaj jest tak, że jak się traci trzy bramki, to wina spada na obrońców. Dzisiaj było jednak trochę inaczej, bo działo się to po stracie piłki i jako zespół byliśmy po prostu zbyt otwarci. Szczególnie w momencie, gdzie straciliśmy bramkę z rzutu wolnego, bo to wtedy my parę sekund wcześniej mieliśmy rzut wolny. Zagraliśmy podanie wzdłuż i przeciwnik je przejął. No i później ratowaliśmy się faulem i z tego był rzut wolny. – John Carver na konferencji po meczu
Regres jest mocno widoczny
Dwa remisy i dwie porażki, z bilansem bramkowym 9:11 – taki dorobek ma Lechia Gdańsk po czterech kolejkach nowego sezonu. Daje to średnią 2,75 straconych goli na mecz i jest to oczywiście najgorszy wynik w lidze. Wszyscy w klubie mają prawo być mocno rozczarowani tą sytuacją. Rok temu, tuż po powrocie do ekstraklasy, Lechia w czterech kolejkach również zdobyła dwa punkty – ale straciła w nich siedem goli. Dawało to średnią 1,75 straconych goli na mecz. Różnica nie jest zatem mała.
Można jeszcze spojrzeć jak wyglądał początek w klubie Johna Carvera. Biorąc pod uwagę cztery pierwsze spotkania, były to trzy zwycięstwa i jeden remis. Bilans straconych bramek? Zaledwie dwie. Brzmi to wręcz nieprawdopodobnie. Wtedy właśnie Anglik szybko zdobył sympatię wszystkich i było widać, że coś z tego może być. Tym mocniej szokować może obecna fatalna sytuacja w formacji defensywnej. Najgorsze jest też to, że nie widać tutaj światełka w tunelu, bo te zapalniki zbyt często się odpalają. Na nic zdaje się tu duża praca nad poprawą zachowań w obronie. Wiele traconych bramek jest efektem nagłego „odcinania prądu” i tu może chodzić zapewne o sferę mentalną.
W Lubinie będzie 6-6 i nikogo to specjalne nie zdziwi.
— Sławomir Łapiński (@SlavkoSlawek) August 11, 2025
Zły dobór rywali latem
Warto na moment wrócić do przygotowań przed startem nowego sezonu. Lechia Gdańsk cały czas trenowała na własnych obiektach i grała spotkania kontrolne na stadionie przy ulicy Traugutta 29. Tylko jeden mecz został rozegrany poza Gdańskiem i była to jedyna porażka – 3:5 z Motorem Lublin. To był właśnie pierwszy sygnał, że nie jest dobrze. Pozostali rywale byli z niższych lig i trudno było należycie wypracować schematy w obronie. Przez większość czasu Lechia z tymi rywalami przeważała i samo tempo gry bywało momentami typowo wakacyjne.
Dla przypomnienia tymi rywalami byli: GKS Tychy, Olimpia Grudziądz, Olimpia Elbląg i Chojniczanka Chojnice. John Carver przed startem sezonu otwarcie przyznawał, że skala trudności z tymi rywalami nie była odpowiednia i to niezbyt mu się podobało. Szybko okazało się, że miał rację. Zagubiona obrona musi teraz dostać czas i grą z lepszymi rywalami może faktycznie coś tam w końcu zaskoczy. Straconego czasu jednak nikt im nie odda.
Nowi boczni obrońcy oceniani negatywnie
Latem w defensywie doszło do sporych zmian, a nadal trwają negocjacje z nowymi zawodnikami. Podstawą były zmiany na bokach. Dominika Piłę zastąpił Alvis Jaunzems, a Miłosza Kałahura na ławkę posadził Matus Vojtko. Obaj dosyć szybko byli dogadani z Lechią i w miarę szybko zaczęli trenować z drużyną podczas przygotowań. Gdy przyszło do rozgrywek ligowych, to ocena ich gry nie może być do tej pory pozytywna.
Szczególnie olbrzymie problemy ma były zawodnik Stali Mielec. Jaunzems już w pierwszym meczu z Górnikiem Zabrze zapadł mocno w pamięć. Łotysz przy pierwszym straconym golu zostawił po swojej stronie zbyt dużo miejsca, a potem zamiast doskoczyć – blokował nieumiejętnie strzał. Na tym jednak nie zakończył i przy drugim straconym golu nie upilnował w polu karnym Jarosława Kubickiego, który dobił obronioną przez Sarnawskiego piłkę. Ogólnie spóźnione reakcje Jaunzemsa na ataki rywali jego stroną mocno rażą w oczy. To też w ostatnim meczu wykorzystał przy pierwszym golu Motor Lublin, bo akcja zaczęła się właśnie po stronie Łotysza.
2:0! Kubicki podwyższa i Górnik jest coraz bliżej zwycięskiego otwarcia sezonu 🔥
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/RvyfwOfabs
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 20, 2025
Matus Vojtko za to wygląda na nieco bardziej zdyscyplinowanego, ale niestety braki w koncentracji powodują, że też miewa dłuższe momenty zakręcenia. Na pewno zaczął sezon lepiej od swojego kolegi z drugiej strony boiska i lepiej rokuje na najbliższą przyszłość. W meczu z Lechem Poznań dołożył jednak swoją cegiełkę do przegranej. Przy drugim golu miał zbyt wolną reakcję na wbiegającego Filipa Szymczaka i skończyło się to dla niego niekorzystnie. Najgorsze spotkanie do tej pory rozegrał jednak z Motorem Lublin. Dłuższymi momentami nie potrafił pod presją podawać dokładnie i rywal to w końcu wykorzystał. Chwilę po strzeleniu wyrównującego gola, umiejętny pressing na Słowaka zakończył się drugim trafieniem. Podanie Vojtko zostało przecięte i koledzy nie zdążyli odbudować pozycji.
RODRIGUES! PRZEPIĘKNE TRAFIENIE Z DYSTANSU! 😍
Dzieje się w Gdańsku! ⚡
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/3YqbGFIlUx
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) August 11, 2025
Obaj boczni obrońcy mieli w tym ostatnim spotkaniu udział przy strzelonych golach i to na pewno trzeba docenić. Ogólnie jednak patrząc na grę kombinacyjną, to zdecydowanie Matus Vojtko ma do tego większe predyspozycje. Jaunzemsowi w prostych sytuacjach potrafi odskoczyć piłka i często spowalnia ataki prawą stroną. Można mieć jedynie nadzieje, że to się z czasem zacznie zmieniać i zarówno Łotysz, jak i Słowak wejdą na równy i dobry poziom.
Środek obrony z mniejszą rotacją – a i tak bez ikry
Latem głównym celem było poszukiwanie nowych środkowych obrońców. Z klubu odpalony został Andrei Chindris, a po zakończeniu wypożyczenia do macierzystego klubu wrócił Loup-Diwan Gueho. Trochę trzeba było czekać na wzmocnienie w centralnej formacji, ale finalnie się to udało. Do drużyny dołączył Maksym Diaczuk, wypożyczony z Dynama Kijów. Zawodnik na pewno z solidnym potencjałem, ale jego początek przygody w Lechii nie należy do najlepszych. Już w debiucie z Lechem Poznań, w tej szalonej drugiej połowie przy czwartym golu nie upilnował Mikaela Ishaka i dał mu prostą pozycję do strzału po rzucie rożnym.
Prawdziwe apogeum błędów nadeszło jednak w następnym meczu z Cracovią. 22-letni Ukrainiec brał udział przy obu straconych golach, a pierwszego wręcz sprezentował – zagrywając zbyt lekko głową do bramkarza. Drugie trafienie można rozłożyć na kilku zawodników, a dużą rolę odegrał w tym Tomasz Wójtowicz, który na boku boiska dał rywalowi autostradę do dośrodkowania piłki. Diaczuk jednak zagubił się w polu karnym i nie upilnował rywala. Wtedy pierwsze zwycięstwo w sezonie było o krok i to dodatkowo na wyjeździe. Ten mecz mocno przybił Ukraińca, o czym później wspominał John Carver.
John Carver: Maks Diaczuk to młody zawodnik. W zeszłym tygodniu był załamany i przyszedł nawet do biura przeprosić. Powiedziałem mu, że nie musi. To, co w nim lubię, to jego entuzjazm i ambicja, by stawać się lepszym. W niektórych aspektach przerósł już niektórych naszych graczy
— Lechia.net (@Lechianet) August 8, 2025
Jak za to można oceniać pozostałą dwójkę stoperów? Obecnie kontuzjowany Bujar Pllana zagrał w dwóch pierwszych spotkaniach i niczego wielkiego nie pokazał. Z Górnikiem Zabrze jego błędów nie wykorzystywali rywale, ale już Lech Poznań zdołał tego dokonać. Trzecia bramka była głównie na konto Kosowianina, bo po zamieszaniu w polu karnym jego wybicie piłki było anemiczne. Elias Olsson dał się we znaki dopiero w meczu z Motorem Lublin, gdy Karol Czubak z łatwością go przestawił strzelając wyrównującego gola. Szwed we wcześniejszym meczu z Cracovią miał za to udział przy strzelonym golu na 1:0, więc jest to jakiś pozytyw. Ogólnie jednak cała trójka dostępnych stoperów, a obecnie dwójka z racji kontuzji Pllany, to mało ekskluzywny wybór i tu potrzeba kolejnych wzmocnień.
Ofensywni zawodnicy mogą czuć rozczarowanie
Zawsze należy szukać jakichś pozytywów, a w tym przypadku jest to nawet bardzo proste. O ile Lechia Gdańsk jest najgorsza w lidze pod względem straconych goli, to znajduje się także w czołówce pod względem goli strzelonych. Dużą w tym oczywiście zasługę ma Tomas Bobcek, obecny lider klasyfikacji strzelców PKO BP Ekstraklasy. Słowak ma serię trzech meczów z minimum jednym golem, a w meczu z Lechem Poznań trafiał do bramki trzykrotnie. W poniedziałkowy wieczór zabrakło mu trochę skuteczności, bo spokojnie mógł wykręcić jeszcze lepszy wynik i być może dać te upragnione trzy punkty. Do gola dołożył jednak asystę, więc do niego wielkich pretensji mieć nie można.
Po 4 kolejkach Ekstraklasy Tomas Bobcek jest najlepszym piłkarzem ligi w następujących kategoriach:
⚽ Klasyfikacja strzelców: 5
🎯 Klasyfikacja kanadyjska: 6
💥 Oddane strzały: 15
🥅 Celne strzały: 9
🤜 Pojedynki: 67Kot!
Jak zdrowie dopisze, to będzie jego sezon 🔥 pic.twitter.com/KKmfZEds8e— Marcin Ziembiński (@Pogadajmy_o_E) August 12, 2025
Na pewno jest to ciekawa sytuacja, że drużyna mająca najlepszego strzelca i drugą najlepszą ofensywę w lidze zajmuje ostatnie miejsce. Daje to jednak przesłanki do tego, że gdy już faktycznie uda się jakkolwiek opanować problemy defensywne i Bobcek będzie zdrowy – to Lecha Gdańsk może nagle pójść mocno do góry w tabeli. Na razie jednak należy te problemy rozwiązać. Inaczej będzie tkwienie w przypuszczeniach i gdybologii. Na pewno motywacja w drużynie będzie wzrastać, bo już niedługo prestiżowe spotkanie derbowe. Bilety na mecz z Arką Gdynia rozeszły się migiem, więc przy zapewne 37500 kibicach wypada wygrać i pokazać, że wykonywana praca daje efekty.